Czytam na naszym.fm wpis, że jeden z kandydatów odwołał się od wyników i planuje dalsze kroki:
Obojętnie czy sprawa skończy się niczym czy unieważnieniem konkursu by nie rzec dalej aż się prosi o podsumowanie: macie to, na co zasłużyliście. Gdyby za każdym razem obywatele szli do sądu i miasto przegrałoby co trzecią czy czwartą sprawę albo płaciło odszkodowania lub grzywny, może wtedy ktoś w urzędzie, podszedłby w miarę poważnie do "urzędniczenia."
Oprócz wskazanego faktu składu komisji konkursowej są wg mnie wątpliwości co do jej kompetencji merytorycznych. Przypominam sobie sprawę muzeum (przez znajomego), gdzie w wymaganiach podano znajomość rozmaitych ustaw a nijak tego nie zweryfikowano. Nie było testu, na rozmowie kwalifikacyjnej padały dość głupawe pytania a oddanie sensu odpowiedzi kandydatów było na poziomie marniutkim. Dwuetapowość konkursu powoduje naginanie punktacji pod 'swojego' kandydata. Dostanie on więcej na rozmowie nawet jeśli test poszedł nie bardzo. Później wśród maksymalnie pięciu wybierze się odpowiedniego :) Całkowicie pomijam temat umów na zastępstwo, zatrudnianie jako "pomoc administracyjna" czy awansowanie wewnętrzne przypadkowych ludzi.