Rzucana co tydzień do skrzynek przez pracownika SM "Lokator" bieżąca propaganda rozwija się z prędkością światła. Sukcesy, bojkoty, bajki, akcje społeczne i aktywizacja osób starszych w ramach wymyślanych naprędce postaci przez redaktora kreatywnego plus program TV z pewnością powodują ryk zachwytu osób, które otrzymały coś, co niektórzy śmią nazywać lokalnymi mediami. Nie wiem czy mieszkańcy kupują inny program albo czytają w internecie ale coraz częściej widzę płachty "gazetki okiennej" walające się koło straganów i kiosków, służące za opakowanie tudzież artykuł pierwszej potrzeby (ale o to trzeba by zapytać właścicieli psów...), coraz częściej gazetki śmieciowe są wyrzucane na skrzynkę z ciekawymi adnotacjami, w końcu pan zbierający ulotki również spełnia społecznie odpowiedzialną funkcję (coś jak społeczna odpowiedzialność biznesu jednego gościa) zbierając i zabierając nam to paskudztwo z oczu.
Pomyślicie, przesadza. Nie chce, niech nie czyta. Czytelnik bloga próbował zamienić kiedyś kilka słów z panem rzucającym śmieci do skrzynek. Pan się wywijał, rozwijał aż uciekł. Rzucił jedynie w przelocie hasłem: taki lajf i taka robota. No właśnie, czemu SM "Lokator" uszczęśliwia nas na siłę? Mają swoją gazetę, czyżby jakieś zobowiązania na linii Gibert-Brodzki? Nie wiedzieć czemu "Extry" nie ma w starostwie, jest za to inna gazeta regionalna, w której są same ogłoszenia :)
"Extra" służy nie tylko utrwalaniu pozytywnego wizerunku "wodza miasta" i obszczekiwaniu starosty oraz prowadzeniu akcji na rzecz "bezpartyjnych" (akcja bojkotu stacji benzynowej jakby zgasła). Służy przede wszystkim...właśnie, oto odpowiedź:
W innych gazetach ogłoszenia są pewnie tylko dlatego, że jest wymóg konkursu, przetargu czy inny ustawowy - zwykle jest to "dziennik o zasięgu regionalnym, lokalnym, krajowym."
O przytoczonej odpowiedzi na interpelację radnego Gędka można napisać: bajeczki obliczone na niewiedzę. Kulturalnie go spławiono i spodziewam się podobnych akcji, szczególnie jeśli komuś zamarzy się odpowiedź na jakieś pytanie, zadana w trybie informacji publicznej. Wymyśli się przeszkody techniczne, wysokie koszty a jednocześnie zachęci do odwiedzin i przeglądania dokumentów, interpelacji, protokołów na miejscu, rzecz jasna z towarzyszeniem strażnika-pracownika. Gdyby ktoś zapragnął skserowania na pewno okazałoby się, że trzeba zapłacić zgodnie z cennikiem, którego nie ma, nie działa, nie został uaktualniony ale który na pewno zaraz się pojawi ;)
O ile mogę uwierzyć w prace biura rady miasta ponieważ obsługują radnych i zajmują się innymi duperelami o tyle stwierdzenie "ogromny nakład pracy" wydaje się bezczelnością, szczególnie biorąc pod uwagę biuro informatyki czy gościa od bezpieczeństwa informacji (zapewne pracuje w biurze zarządzania kryzysowego). Pamiętajmy, że biuletyn informacji publicznej jest remedium na całe zło, o czym z pewnością wiedzą czytelnicy mojego bloga ;) ale czy "zwiera" on informacje dla mieszkańców czy jedynie jest z obowiązku tego nie wiem. Wiem jedno. Od czasu gdy obficie cytuję różne kawałki z biuletynu coraz częściej są "poślizgi" w publikowaniu różnych dokumentów, które powinny znaleźć się tam już dawno. Pewnie, przypadek albo kwestie techniczne, czyż nie pani Dobrowolska?
Doradczyni Mikołajczyk jest pracownikiem samorządowym; jak jej funkcja "firmowa" ma się do funkcji w urzędzie, w szczególności biorąc pod uwagę art. 24 ustawy o pracownikach samorządowych?
"Zatrudnienie na stanowisku doradcy i asystenta nie wymaga przeprowadzenia otwartego i konkurencyjnego naboru, ale przeprowadzenie konkursu jest zawsze dopuszczalne."
"Doradcy i asystenci mają obowiązek przestrzegania obowiązków zawartych w art. 24 ups. Ponadto dotyczy ich obowiązek składania oświadczeń o prowadzeniu działalności gospodarczej oraz na żądanie kierownika urzędu oświadczeń majątkowych (art. 31-33 ups)."
Czy ktoś widział na stronach urzędu oświadczenia majątkowe doradców/asystentów? Niestety ustawa jest mocno ułomna w kwestii doradców i zostało to skrzętnie wykorzystane.
"Inaczej ma się rzecz z zakazem wykonywania zajęć pozostających w sprzeczności lub związanych z wykonywanymi zajęciami służbowymi, jeżeli wywołuje to podejrzenie o stronniczość lub interesowność (art. 30 ups). Jak wynika z art. 30 ust. 1, zakaz ten dotyczy wyłącznie urzędników i nie obejmuje ani doradców, ani asystentów. Jednak w razie naruszenia tego zakazu ustawodawca przewiduje sankcje wobec wszystkich pracowników samorządowych, a więc także wobec doradców i asystentów (art. 30 ust. 2 ups). Wykładnia systematyczna przemawiałaby za słusznością tej tezy."
A zatem w grę wchodzi następujący zapis:
"W przypadku stwierdzenia naruszenia przez pracownika samorządowego któregokolwiek z zakazów, o których mowa w ust. 1, niezwłocznie rozwiązuje się z nim, bez wypowiedzenia, stosunek pracy w trybie art. 52 § 2 i 3 Kodeksu pracy lub odwołuje się go ze stanowiska."
"Pracownik samorządowy zatrudniony na stanowisku urzędniczym, w tym kierowniczym stanowisku urzędniczym, nie może wykonywać zajęć pozostających w sprzeczności lub związanych z zajęciami, które wykonuje w ramach obowiązków służbowych, wywołujących uzasadnione podejrzenie o stronniczość lub interesowność oraz zajęć sprzecznych z obowiązkami wynikającymi z ustawy."
Opozycja może sie wykazać :) Bye, pani Mikołajczyk?
Inny kwiatek, stary (2010) ale ciekawy:
"W Starostwie Powiatowym w Słupcy oraz w Urzędzie Miasta Zduńska Wola wystąpiły przypadki powierzania osobom zatrudnianym na zastępstwo innych zakresów obowiązków niżmieli pracownicy, których te osoby miały zastępować. Na przykład w Zduńskiej Woli na czas zastępstwa inspektor zatrudnionej w Dziale Informatyki Wydziału Administracyjno-Gospodarczego zatrudniono podinspektora w Biurze Audytu, Kontroli i Nadzoru Właścicielskiego. Takie działanie oznaczało zatrudnienie pracownika na stanowisku urzędniczym z pominięciem otwartego i konkurencyjnego naboru."
Gdzie jak gdzie ale w biurze audytu i kontroli? Wstyd! Co na to pani sekretarz Janczak, szefująca kiedyś tej komórce?