niedziela, 27 października 2013

Rzeczywistość znowu zaskoczyła Niedźwieckiego i prezydenta

Zima zaskoczyła drogowców. Słyszymy takie hasło co roku i pewnie nadal będziemy słuchać tłumaczeń, jak to zła zima przyszła nie w porę. A przecież wiadomo nie od dziś, że jak jest zima to musi być zimno i ślisko.
Tak samo rzeczywistość ciągle zaskakuje obecnego prezydenta i pana Niedźwieckiego, który przekazuje mu wieści. Może jest jakiś nadprezydent? Lub namiestnik?

Zaskakująca zduńskowolska rzeczywistość przejawia się a to w złych mieszkańcach, którzy nie dojrzeli do bezpartyjnych fachowców, a to znowu w malkontentach i czarnowidzach, będących zawsze na "nie" i nie zauważających jasnej strony miasta pod przewodem (nie)miłościwie nam panującego Wincentego.

Tyle pozyskanych środków unijnych, tyle odnowionych dróg, ścieżek i autostrad oraz szlaków dla pieszych, rowerzystów, ptaków, kaczek i dróg powietrznych przelotowych - to są osiągnięcia, z którymi poprzednicy nie mogą konkurować. I pamiętajcie - ratusz, kino, centrum kultury i takie tam. Niestety, pan prezydent Niedźwiecki nie zamierza się pochwalić tym, co skutecznie robi pan premier na większą skalę, szybko rosnącym zadłużeniem. O kosztach utrzymania szklanego molocha i podwyżkach podatków również cicho. Może wychodzą z założenia "największego elektryka w dziejach" - stłucz pan termometr, nie będzie gorączki?

Nie wiem co jeszcze można dopisać do bezpartyjnych partaczy i przybudówek obliczonych na stołki dla siebie, znajomych i krewnych? Czas powiedzieć im żegnaj i nie wracaj:


Przejście dla pieszych do rowu jest kolejną piękną metaforą jak droga donikąd, urywająca się znienacka. Wpis w sumie powinien znaleźć się w cyklu "Szlak Niedźwieckiego" :) 


Dlaczego targowisko? Przypomina sytuację miasta. Docelowo ma być pięknie i europejsko. Na razie bez ładu i składu byle było i dawało jakiś zysk. Nawet za cenę pogorszenia losu mieszkańców.


Kiedy w końcu mieszkańcy ulic znajdujących się w gorszym stanie niż ulica Grzybowa poczują się tak, jakby faktycznie mieszkali w mieście?

A na koniec coś optymistycznego, barwy jesieni:

Zachęcam do lektury bloga radnego Gędka, m.in. wkleja on odpowiedzi urzędu na swoje interpelacje, co z pewnością nie tylko poprawia humor ale stanowi pewien materiał do rozważań na temat kondycji intelektualnej urzędników...

niedziela, 20 października 2013

Zduńska Wola zielono-wodna

Postaci pana Kozłowskiego nie trzeba przedstawiać mieszkańcom. Pomijając rozmaite wątki polityczne czy czysto naukowe uwagi odnośnie niektórych publikacji, wiele jego drobnych prac powinno zostać rozszerzonych albo chociaż przypomnianych (np. dokumenty i znaki zduńskowolskiej kultury, gdzie znajduje się krótki spis prac poświęconych naszemu miastu). Śmiem jednak twierdzić, że obecnie rządzący w wielu wypadkach są ignorantami w kwestiach dotyczących historii i nie tylko, Zduńskiej Woli. Są ignorantami nie tylko w tych kwestiach ;) 

Akcja śmieciówki, rzekomo społeczna, z wyrzuceniem stacji benzynowej z placu Wolności dobitnie dowodzi nie tylko pismaczej głupoty ale przede wszystkim politycznej niepamięci i bezczelności tych, którzy uważają się za miejskie elity a są po prostu chwilowo rzuconymi przed szereg nawet nie prostakami jak mawiają niektórzy, lecz ludźmi obcymi. Tkanką, naroślą pasożytującą na innych.

Zaglądam do publikacji opracowanej przez Jerzego Kozłowskiego (bez daty wydania) "Zduńska Wola jaka była", na stronie 9 reprodukcja zdjęcia:

No i co panie Niedźwiecki, odbudowujemy historyczny ratusz z elementami, czy udajemy, że szklany dom ma być kinem? :) Panie Wojtas, z "Extry", jak wygląda "społeczna akcja" bojkotu stacji benzynowej na placu Wolności, nic ostatnio nie piszecie?

Oddalając się od bieżącej polityki zacytuję mały fragment z publikacji pana Kozłowskiego, strona 4:
"Wysoki poziom wód gruntowych powodował, że istniało wiele akwenów wodnych, stawów, sadzawek i strumieni, po których dziś nie ma śladu. W latach 40-tych rozlewisko "Kępiny" sięgało od końca ul. Paprockiej prawie do wsi Paprotnia. W czasie okupacji jeździło się na tzw. "kopyciankach" czy na saneczkach z "potykaczami" od ulicy do lasu i pod wieś Paprotnia.
Stosunkowo duży staw "Kazek" na terenie dzielnicy "Trzy Korony" został zasypany w latach 50-tych obecnego wieku. Zniknęła też sadzawka w jego pobliżu na tzw. "Piekiełku." W latach 70-tych przy ul. Żytniej i Rycerskiej istniała sadzawka porośnięta sitowiem i tatarakiem. Obecnie jest tam osiedle domków jednorodzinnych.
Wg opowiadań mojego ojca w latach 20-tych zasypano staw w rejonie Technikum Mechanicznego przy ul. Żeromskiego.
Na obszarze "łąk Balego" przy ul. Piwnej obecnie żyjące pokolenie łowiło rybki w licznych sadzawkach i rozlewiskach. Stawy były na terenie gospodarstwa państwa Justyńskich przy ul. Głównej i Dolnej. Przy ulicy Dolnej w stawie Sękowskiego kąpano się jeszcze w latach 60-tych.
O wielu innych mniejszych zbiornikach dziś już nikt nie pamięta."

Starsi wiekiem mieszkańcy miasta zgodnie twierdzą, że kiedyś było bardziej zielono. Niestety grasujący rzeźnik drzew okaleczył nasze ulice, chociaż...kilka dni temu na ulicy Złotnickiego oraz Łąkowej i przy ścieżce rowerowej koło stadionu widziałem gęste nasadzenia drzewek - ciekawe, czy w całym mieście akcja się odbywała - dobre i to. Pagórki i górki były obecne w krajobrazie Zduńskiej Woli (lokacja zobowiązuje) jeszcze nawet po budowie osiedla Południa. 

piątek, 18 października 2013

Podwyżki i promocje

W Sieradzu był spory szum. U nas cisza. Wymownie to świadczy o kondycji tzw. mediów zduńskowolskich.

http://www.nasze.fm/news,13892

Wiadomo, ciułamy kasę na szklane fanaberie obecnej ekipy rządzącej. Na pierwszy rzut oka nie ma o czym mówić:

http://www.zdunskawola.pl/portal_new/portal?id=50015&res_id=645773


Polecam uważne przeczytanie zdania pod zakreślonym, zaczynającego się od "gdyby."
Na drugi rzut oka już nie jest tak miło, tym bardziej, że w wyliczeniu ten "drobiazg" okazuje się być wcale spory:

Zapewne i tak odezwą się głosy, że w porównaniu z innymi sąsiadami i tak u nas jest tanio (ostatnia tabelka uzasadnienia do projektu uchwały). Może ale co w związku z tym? Ustalić stawki maksymalne żeby urzędasom i obecnej władzy "żyło się lepiej" i mieli więcej kasy na fanaberie nic nie obchodzące mieszkańców?
Zresztą, to dopiero początek:

http://www.zdunskawola.pl/portal_new/portal?id=50015&res_id=645777


I podobnie jak w poprzednim przypadku, "drobiazg" wcale nie będzie aż tak niewielki.
Dokładamy również do promocji szklanego domu (a skąd spadają środki? z przedszkoli):

http://www.zdunskawola.pl/portal_new/portal?id=50015&res_id=645745


Jak widać z uzasadnienia niebywali fachowcy zarządzają MDKiem :)) I stać urząd na modernizację centrali telefonicznej (skąd kasa? z uwolnionej kwoty wkładu własnego na przebudowę ulicy Zielonej) - wiecie, ratusz i niezbędna komunikacja między komórkami.

Są też plusy. Np. zabezpieczenie 5880 zł na zakup obieraczki do warzyw do kuchni szkolnej na wniosek dyrektora SP nr 10 :)

czwartek, 10 października 2013

Pociąg pancerny "Piłsudczyk" a Zduńska Wola

Zduńska Wola, jak wiadomo, pociągami stoi. Próby reanimacji skansenu na razie przypominają parodię parodii (przynajmniej od strony miasta). Dobrze, że w ogóle coś się dzieje ale jest to o wiele za mało. 


Władze centralne raczej nie pomogą. Można liczyć jedynie na środki unijne, sponsorów i własną przebiegłość. Powinienem napisać jeszcze - i władze miasta ale wiadomo, że im nie zależy. Może gdyby repliki parowozów były rozdawane na rynku, wtedy pan belfer ruszyłby się do rzetelnej pracy na rzecz promocji atrakcji turystycznej Zduńskiej Woli. A tak, byle do końca miesiąca (albo 28) i wypchnąć innego, niech się tłumaczy. 

Epizody kampanii wrześniowej w mieście są średnio znane. Kojarzy się za to okolice - linia Warty i Widawki. Według powszechnej opinii ludu "weszli i przeszli i nic się nie działo." A jednak coś się działo. Świadczy o tym książka Tadeusza Krawczaka i Janusza Odziemkowskiego "Polskie pociągi pancerne w wojnie 1939 r.", Warszawa 1987. 


Otwieram książkę na stronie 115:

"Na małej stacji Rusiec Łódzki pociąg przejechał obok wagonów towarowych, do których sanitarki zwoziły rannych Polaków i Niemców. Słychać było jęki i wołania o wodę w obu językach. Karsznice, położone obok Zduńskiej Woli, ważnego węzła kolejowego, miały stosunkowo silną obronę przeciwlotniczą. Zaraz po przyjeździe pociągu stację próbowały zaatakować bombowce. Natychmiast odezwały się działka, a cztery myśliwce P-11 zmusiły nieprzyjaciela do szybkiego odwrotu. W Karsznicach członkowie załogi "Piłsudczyka" po raz pierwszy zetknęli się z objawami wyjątkowego barbarzyństwa niemieckich pilotów. Obok brankarta jakaś kobieta grzebała w ziemi, w miejscu, gdzie był świeżo naprawiony tor. Widząc żołnierzy prosiła, aby pomogli odszukać jej zasypaną córkę. Miejscowy kolejarz wyjaśnił im wówczas, że 1 września Luftwaffe zbombardowała tutaj transport ewakuacyjny z Poznańskiego, dokonując prawdziwej masakry wśród bezbronnych. Kobieta straciła jedyne dziecko i doznała szoku."

Szkoda, że nie dysponujemy relacją miejscowego kolejarza ale może ktoś słyszał opowieści rodzinne lub ma pisemny ślad tego wydarzenia?

Na stronie 117 czytamy:

"Wczesnym rankiem 3 września "Piłsudczyk", poprzedzony składem gospodarczym, udał się w kierunku Karsznic."

I dalej na stronach 118 i 119:

"Po paru godzinach spędzonych pod Widawą "Piłsudczyk" odjechał do Łasku. Skład bojowy zatrzymał się na krótko w Karsznicach, gdzie uzupełniono zapasy węgla. W czasie wykonywania tej czynności nadleciał samotny bombowiec i nim obsługi ckm zdążyły otworzyć ogień, lekka bomba eksplodowała kilka metrów od parowozu, szczęśliwie nie powodując żadnych szkód. Dnia 4 września "Piłsudczyk" stał w Łasku, w dyspozycji dowództwa armii. Tego dnia walki rozgorzały na calej długości głównej linii obrony. Łódzką 10 dywizję piechoty gen. Franciszka Dindorfa-Ankowicza, broniącą trzydziestokilometrowego odcinka Warty, zaatakowały trzy dywizji niemieckie. Nieprzyjaciel dysponował 2,5-krotną przewagą liczebną, 8-krotną w artylerii i potężnym wsparciem lotniczym. Upalne lato zmieniło rzekę w łatwą do przejścia przeszkodę wodną. Na północy 24 dywizja piechoty sforsowała Wartę i opanowała Glinno; załoga polska broniła się dosłownie do ostatniego żołnierza.

(...) Dnia 5 września bitwa nad Wartą weszła w stadium decydujące. Dowództwo armii skierowało "Piłsudczyka" do wsparcia przeciwuderzenia 31 pułku pod Mnichowem. Już o godz. 3.00 nad ranem kpt. Gonczar otrzymał rozkaz wyjazdu na front, wkrótce jednak odwołany, po czym pociąg rozpoczął patrolowanie linii kolejowej Łask - Zduńska Wola. Dopiero przed południem "Piłsudczyk" wszedł do akcji, wspierając atak 2 batalionu 31 pułku pod Mnichowem."

Zaglądamy jeszcze na stronę 121:

"Po południu zdziesiątkowane oddziały zaczęły odchodzić w kierunku Wojsławic, miejsca postoju dowództwa dywizji. Piechota niemiecka, wyczerpana walką i stratami, nie ruszyła w pościg. Intensywnie działała natomiast Luftwaffe. Samoloty przez resztę dnia bombardowały rejon Zduńskiej Woli."

środa, 9 października 2013

Kosze na śmieci

Kosze na śmieci są jednym z kilku elementów małej zabudowy czy infrastruktury (tak jak i przystanki autobusowe czy stan dróg), które jednocześnie stanowią i ważny problem z punktu widzenia mieszkańców i wizytówkę miasta wśród przybyszów. Teoretycznie nie powinniśmy narzekać. Koszy na śmieci na ulicach jest dużo a nawet bardzo dużo. Ludzie przesadzają. Mniej więcej taką odpowiedź otrzymałem kiedyś od pewnego urzędnika miejskiego, który "zdziwiony" żądaniami mieszkańców uważał, że przesadzają. Nie, proszę pana. Nie przesadzają. Koszy może i jest względnie dużo ale często ich stan pozostawia wiele do życzenia. I nie piszę o wandalach ale o brudnych, syfiastych pojemnikach, które wyglądają tak jakby ktoś nie czyścił ich od co najmniej dwóch lat. 



Do kogo zgłaszać pretensje? Wiadomo, do magistratu albo:


W budżecie obywatelskim na 2014 rok znajduje się zadanie dotyczące zwiększenia liczby koszy na śmieci (o ile pamiętam o 50, wnioskodawca był litościwy dla miejskiej kasy). Można zagłosować ;) 

Ile zatem jest koszy w mieście? To wielka tajemnica :) Podejrzewam, że nikt tego dokładnie nie wie.
Jak podpowiada mój informator i konsultant, koszy "miejskich" jest 265:


Z pobieżnego przeglądu lokalizacji wychodzi, że w tabelce nie ujęto wszystkich koszy, o których wiadomo, że istnieją, np. nie widzę niektórych osiedlowych, może to kosze spółdzielcze? Większe ulice są dość dobrze zaopatrzone w kosze ale nawet na takiej ulicy Łaskiej na odcinku od świateł do ulicy Osmolińskiej jest chyba około 16 koszy. Na odcinku między ulicą Piwną i dalej koszy brakuje. Inni również zauważyli problem:


Przy okazji różnych ankiet organizowanych przez formacje polityczne jednym z problemów, który ciągle się powtarza jest właśnie sprawa koszy na śmieci a dokładnie nadal zbyt małej ich liczby. 

Pewien stały czytelnik bloga napisał, że powinienem kończyć wpisy puentą. Albo ciekawostką. Nie ma sprawy. Będzie anegdota. Idąc ulicą Główną napotkałem szyld sklepu i jako wizytówka stoją tam...kosze na śmieci. Ale, ale...wyglądają na lekko używane :D A koszy w mieście brakuje...



poniedziałek, 7 października 2013

Szlak Niedźwieckiego cz. 2


Niedługo ma powstać szlak Niedźwieckiego! Jedna z grup politycznych działających na terenie naszego miasta ma zamiar "upamiętnić" i nagrodzić obecnego prezydenta. Z niecierpliwością oczekuję folderu i reklamy szlaku a może szlaki? ;) Przydałaby się również jakaś konkretna nagroda, można wręczyć na sesji rady miasta. Nie wiem czy wystarczy gustowna statuetka a może jakiś większy rozmiar? Bazując na skojarzeniach (gdzie ci inwestorzy?) wręczyłbym...ruderę. I mamy piękną metaforę rządów. Oczywiście w pierwszej części wpisu o szlakach dałem pozytyw, przebudowę ulicy Zielonej. Czuję się teraz zwolniony z obowiązku szukania innych pozytywów; mogę dawać negatywy. A negatywem z pewnością jest mania wyburzania. Owszem, rudery trzeba zlikwidować ale panu Wincentemu nie przeszkadza sypiący się budynek w alejach Kościuszki bardzo blisko urzędu...


Czy faktycznie wszystko trzeba wyburzać? Czy nie da się wyremontować chociaż niektórych budynków i przeznaczyć na lokale? W końcu, jak to jest, że tak długo tolerowano syf aż trzeba natychmiast burzyć. Czy w ogóle biuro gospodarki nieruchomościami w urzędzie robi coś konkretnego i pożytecznego dla mieszkańców Zduńskiej Woli? Nie wspominając o TBS.

Odnośnie inwestorów powstał tajny zespół do spraw tego, tamtego i owego. Nie wierzycie? 


I przetarg będzie. Pod jakże ciekawą nazwą:


"w sprawie powołania komisji przetargowej do przeprowadzenia postępowania o udzielenie zamówienia publicznego pn. Roboty dodatkowe wynikające z Protokołu Konieczności nr 1 związane z realizacją inwestycji pn. RATUSZ - ZDUŃSKOWOLSKIE CENTRUM INTEGRACJI - odbudowa budynku Ratusza oraz zagospodarowanie placu Wolności w ramach projektu Rewitalizacja Centrum Miasta Zduńska Wola, o wartości poniżej kwot określonych w przepisach wydanych na podstawie art. 11 ust. 8 ustawy z dnia 29 stycznia 2004 r. Prawo zamówień publicznych."
Pozwoliłem sobie podkreślić :)
Interesujący jest również inny przetarg, już zakończony. Ale czy na pewno? Jestem wręcz zadziwiony, że nie wygrała firma "Elblum", wstrząśnięty, średnio zmieszany. Warto obserwować, co stanie się dalej, nie zawiedziecie się :) Oczywiście, jestem pod wrażeniem przejrzystości, uczciwości i takie tam. No i kibicuję lokalnej przedsiębiorczości.


Wracając do szlaku:







piątek, 4 października 2013

Gdzie się podziały ulotki i foldery z tamtych lat?

Lepsze jest wrogiem dobrego. Można się o tym przekonać obserwując sytuację w naszym mieście. Od zawsze narzekano na wydział czy biuro promocji i w zasadzie była to krytyka słuszna. Niemniej, od czasu gdy ulepszono "pion miejskiej propagandy" oraz zlikwidowano biuro obsługi inwestorów (po co miastu jacyś inwestorzy?) promocja nawet nie kuleje. Po prostu jej nie ma. Rolę "pionu miejskiej propagandy "przejął dom kultury a w praktyce gazetka rzucana co tydzień do naszych skrzynek. Łatwo się domyślić, że nic nie działa jak należy ale przecież, gdyby ktoś zapomniał, promujemy się kulturą. W szczególności kulturą radnych, z których spora część zapewne podpisałaby się i pod zmianą swej płci albo gorszymi rzeczami...

Szczytem możliwości PRowskich Zduńskiej Woli były...fontanny, obojętnie czy się to komuś podoba czy nie. Hasło wypracowane nadal jest wykorzystywane, o czym można się przekonać przeglądając tzw. zielony przewodnik po mieście z planem z 2011 roku (miejskie wróble mówiły, że urząd nie wydał na niego złotówki), który wielu z czytelników bloga ma w swoich domach :) Ten przewodnik zresztą był ostatnim tchnieniem identyfikacji wizualnej (CI) miasta Zduńska Wola (już pomijając sam urząd). Tak samo udupiono pomysł z monetami okolicznościowymi.
Przez ponad dwa lata sytuacja się pogorszyła i żadne bajki o innowacyjności ratusza nie zmienią prostej konstatacji, że prezydent Niedźwiecki nie ma pomysłu ani na identyfikację wizualną, ani na promocję miasta czy pozyskanie inwestorów (poza wiadomym "dobrodziejem") ani tym bardziej na koncepcję działania centrum czegoś tam (ratusz).

Nie wiem jak jest obecnie ale kiedyś nagrody na sesjach wręczano w eleganckich etui (okładkach), gustownie brązowych czy czarnych z wytłoczonym, złotym znakiem miejskim (specjalnie nie piszę herbem bo to są dwa herby). Ktoś odbierający nagrodę, dyplom uznania czy nawet artystycznie wykonany czek mógł poczuć się wyjątkowo. A jak jest teraz? W rozmaitych przebitkach medialnych etui raz się pojawia, raz znika. Są za to kwiaty. A czasami reklamówki z logo (znakiem) albo hasłem. 

Identyfikacja wizualna musi być spójna a trudno mówić o spójności skoro pracownicy urzędu nie mają identyfikatorów, pokoje nie są oznaczone znakiem/ herbami a samochód jest anonimowy - nijak nie wiadomo, że to wpada prezydent czy inny urzędnik lub wice albo dyrektor. Trudno zatem mówić o kreowaniu wizerunku skoro Niedźwieckiemu na tym nie zależy. Jemu zależy jedynie na kreowaniu siebie a i to jest nieudolne o czym świadczą głosy krytyki i wypowiedzi mieszkańców. Jak tak dalej pójdzie prezydent będzie musiał unikać pewnych (czyli prawie wszystkich) miejsc ;-) Uniki, zwody, brak obecności na różnych uroczystościach to w zasadzie "wyróżnik" obecnego prezydenta a także i jego ekipy.

Luźne uwagi powyżej są dalszym ciągiem i dyskusją z gościnnym wpisem na blogu Prokrastynatora:


Poniżej parę przykładów z lat ubiegłych acz niedawnych ze słynnym "zielonym przewodnikiem":











I niech nikt mi nie wciska głupot, że promocja kosztuje za dużo- w dobie środków unijnych, różnej maści sponsorów i wydania publikacji (jakże wartościowych) o mieście na wzór Sieradza. Trzeba tylko chcieć. A prezydent Niedźwiecki przyniósł do urzędu postawę "się jakoś zrobi" albo "róbta co chceta i dajta spokoja." Jak zaczęli robić sami urzędnicy, inicjatywy udupiono. To kolejny argument żeby zmienić za rok nieudolną ekipę Wincentego :)

środa, 2 października 2013

Dokąd zmierza muzeum?

Zduńskowolskie muzeum pod wodzą nowego dyrektora działa już na tyle długo, że można pokusić się o parę uwag. Pisałem już kiedyś o paskudnej stronie muzeum:

http://zdunska24.blogspot.com/2013/02/paskudna-strona-muzeum.html
i w zasadzie...nic się nie zmieniło. Strona jaka była brzydka, taka jest nadal. I trudno zwalać winę na poprzednika, co przecież z reguły jest prawidłowością w rozmaitych urzędach i placówkach kulturalnych. Muzeum stawia bardziej na blog ale przecież blog (jak widać) spełnia rolę medium bieżącego, nie może zastąpić strony internetowej głównej. Jeśli jest odwrotnie, dyrektor popełnia duży błąd. 


Teoretycznie nie powinienem się czepiać. Dyrektor jest, działa, co jakiś czas słychać o wystawach, jest klub historyczny, podobnie jak w innych miastach, są wykłady czy prelekcje, rozmaite inicjatywy. Zaktywizowano pracowników aby prezentowali zagadnienia w szkołach czy bibliotekach. OK. W czym zatem problem? Z tego, co do mnie dochodzi problemem jest (nadal) zbyt mała recepcja czyli odbiór działań wśród mieszkańców. Rzecz jasna, zapewne otrzymałbym zaraz "dowody", że wcale tak nie jest i w ogóle jest pięknie ale porozmawiajmy poważnie. Mieszkańcy często organizują się oddolnie i we własnych grupach politycznych czy zainteresowań (ostatnie wydarzenia związane z odsłonięciem pomnika przy zbiegu ulic Złotnickiego i alej Kościuszki). Średnio chcą aby muzeum im pomagało. Oczywiście, każdy chce mieć "zasługi" ale dlaczego ludzie nierzadko obawiają się muzeum (a może kogoś konkretnego)? Boją się zawłaszczenia inicjatywy, "podpięcia się" pod nich i wpisania do rejestru zasług? Na pytania otrzymywałem dość lakoniczne odpowiedzi, że jest ciężko i trudno a w ogóle dyrektor jest dziwny. Dialog jest, kontakt też ale efekt tego słaby albo żadny. Jeden z rozmówców stwierdził, że ma wrażenie jakby rozmawiał z Niedźwieckim bis, dużo gadki, zero konkretów.

Inna kwestia to zauważalne przejście na tereny, które mogą średnio interesować mieszkańców, pomimo sąsiadów, trzech kultur itp. Mieszkańcow interesuje własna, do niedawna zakłamana historia najnowsza i po prostu cierpienie innych średnio może ich obchodzić, jeśli ktoś będzie kojarzyć dziwne akcje z "polskimi obozami" czy udział osób pochodzenia żydowskiego w aparacie represji po 1944 roku. Od razu napiszę, że niczego to nie dowodzi poza "przestrzeleniem inicjatywy" czyli brakiem rozpoznania społeczności. 

Pewien znajomy rozmawiający kiedyś z dyrektorem odniósł wrażenie nieszczerości, że chciałby wiele inicjatyw ale cudzymi rękami, najlepiej wolontariatem. Nie wszystko da się zrobić bez wkładu i poniekąd na boku a z pewnością nie da się ciągle jechać na "złym dyrektorze wcześniej." 

Osobiście nie chciałbym aby cała para poszła w gwizdek albo po przyśpieszeniu nastałby marazm ale przyznam szczerze, że dość sceptycznie patrzę na muzeum, otoczenie, ostatnie zawirowania i wybory w TPZW (skład dyskusyjny). Nadal brakuje mi artykułów, publikacji, książek o mieście. A plany były. Czy coś się wykluje? Z zainteresowaniem przeczytałem koncepcję pana Polkowskiego, którą użyczył mi czytelnik bloga. Jak dla mnie - nic specjalnego i z chęcią poczytałbym koncepcje innych kandydatów.
Outsourcing w realiach muzeum jest co najmniej zastanawiający...Czyżby wnioski o pomoc unijną miały pisać zewnętrzne firmy (znając życie po okrutnie wyśrubowanych cenach) a może opiekę nad zabytkami przerzuci się na wolontariuszy i inne firmy (tak jak stworzono rejestr)?
Ciekawsze fragmenty wklejam niżej - jak zwykle ocenę pozostawiam Wam:





Koncepcje wszelakie podlegają przeglądom i ocenie. A zatem oceniamy, czekamy i oceniamy :)