piątek, 21 lutego 2014

Skansen lokomotyw, koniec propagandy i "okiennych"

Jak wieść gminno-miejska niesie mieszkańcy Karsznic mają dosyć starej ekipy udzielającej się jako jedyni przedstawiciele tej społeczności. Starej w sensie przenośni i...dosłownym. Rozglądają się za kimś, kto mógłby reprezentować ich interesy bo niestety pan Feliks i inni wbrew propagandzie słabo sobie radzą. Oby młode wilczki wygryzły zasiedziałych, tak samo jak w mieście.

Od pewnego czasu Karsznice wybierają prezydenta (liczy się mocno ich głos jako społeczności) i miejmy nadzieję, że tak jak skończył się parasol ochronny w mediach (dzisiejszy artykuł duetu żurnalistycznego w "Naszym Tygodniku", dodatku do "Dziennika Łódzkiego") a warstwa teflonu będzie się nadal ścierać z szybkością pędzącego dzikiego zwierza, tak samo szybko niektórzy "samorządowcy" odejdą na śmietnik historii.

Mówimy Karsznice, myślimy - skansen. Konferencje, przyszłe sukcesy i prawie już wszystko idealnie. Tak miało być. Niestety, znowu źli ludzie (może ci od byłego prezydenta odwołanego w referendum?) rzucają kłody pod nogi. Panie prezydencie Niedźwiecki, kiedy będzie konferencja w sprawie dania ciała? Ma pan chyba problemy z patrzeniem rano w lustro? Powaga urzędu (czy tylko?) i znajomości z "dobroczyńcą" ciążą?

Kolejna sesja:


Kolejne projekty uchwał i uzasadnienia:


Zero zdziwień. Takie są realia obecnej władzy. Ale może kosztem nieudanego wniosku mieszkańcy ulicy Zduńskiej dostaną coś lepszego niż błoto...A skansen dostanie ogrodzenie i lampy (pardon, punkty świetlne).

Ale to już jest kuriozalne na maksa:


Pusty śmiech ogarnia człowieka gdy czyta fragmenty Lokalnego Programu Rewitalizacji Obszaru Miejskiego Zduńskiej Woli na lata 2006-2013, szczególnie gdy wciskany jest kit, jak Lokalne Okienko Przedsiębiorczości, które jest opuszczone i nieaktualizowane. Pan Niedźwiecki i niektórzy urzędnicy z pewnością dogadaliby się z artystami apelującymi o "sztukę dla sztuki" :D

W dodatku do "Dziennika Łódzkiego"  z dzisiaj, "Naszym Tygodniku" znajduje się tekst duetu Jolanty Jeziorskiej i Marcina Dardy pod wielce obiecującym tytułem "Jak Zduńska Wola została nazwana "Trzcińską Wolą." Artykuł jest dość ogólnikowy (niemniej jest!) i sprawia wrażenie "uwiarygadniania się" - w końcu pani JJ nie może być posądzana o nadmierny krytycyzm wobec tej władzy...Być może przejrzała na oczy, być może...Zapytano także kilka osób, co sądzą o "Trzcińskiej Woli": pana Gędka, panią Iwaniuk, pana Śniega, pana Brodzkiego (krótko pana trzymają na tej smyczy, panie wiceprezydencie!), pana Rzeźniczaka. I ostatni głos jest najciekawszy :) Tak samo zresztą jak sama końcówka artykułu ze strony 4, gdzie pada następujące stwierdzenie:

"O potencjalnej kontroli NIK niedawno rozmawialiśmy z prezydentem Piotrem Niedźwieckim. Wtedy mówił, że nie boi się kontroli: "Ten układ jest czytelny, bo przedkładamy wszelkie faktury. Co by nie powiedzieć pan senator Marek Trzciński był niejednokrotnie kontrolowany przez CBA, CBŚ i prokuratury i wychodził z tego bez szwanku." 
Od wtorku, gdy do magistratu weszli kontrolerzy NIK, prezydent nie odebrał od nas telefonu i nie oddzwonił, co ma w zwyczaju."

Proszę zwrócić uwagę na pogrubione przeze mnie fragmenty! Dowiedzieliśmy się, że jest pewien układ ale pan prezydent nie chce o nim mówić ale sugestia jest czytelna - MOŻE powiedzieć kiedyś. Dalej mamy CBŚ, co samo w sobie jest nad wyraz frapujące a ostatnie zdanie z oddzwanianiem sugeruje pewną niepokojącą tendencję - czyżby prezydent wskazywał, co o nim i JAK pisać? Może pani JJ i pan Darda przed wyborami napiszą coś jeszcze lepszego, kto to wie.

Fragment z tygodnika lokalnego "Nasz Tygodnik", 21 lutego 2014,
strona 4 - dodatek do "Dziennika Łódzkiego", nr 43, 21 lutego 2014.

Jeśli się zastanawiacie, o co w tym wszystkim chodzi, dopiszę, że za komuny odsetek TW i innych form współpracy ze służbami specjalnymi był najwyższy właśnie wśród dziennikarzy (i dyplomatów). W "demokratycznej" Polsce dziennikarze często dostają rozmaite informacje (wrzutki od służb specjalnych) i stanowią proste przedłużenie tych służb. Czy to zwykły przypadek, że akurat taki artykuł akurat tu i teraz? Widocznie nadszedł czas sprzątania.

4 komentarze:

  1. Podziwiam Panią Jolę, że śmiała, tak to dobre słowo, że śmiała napisać to, co większość wie, tylko boją się głośno powiedzieć.
    W następnym EXTRA przeczytamy na pewno, że partie polityczne kupiły Panią Redaktor i że jest to walka Dziennika Łódzkiego, o utracone na rzecz EXTRA ogłoszenia miasta i jego spółek.
    Brodzki znów ogłosi, ze dzięki niemu jutro będzie sobota, a na koniec dowiemy się w dosłownie dwóch zdaniach, że poszkodowani w wypadku przy remoncie kamienicy mają się już całkiem dobrze.
    Ten szklany pałac wali się na naszych oczach i nawet propaganda sukcesu nie przesłoni kolejnych rys na szkle.
    Karszniczanie powinni na chłodno przeanalizować tą kadencję i pomyśleć co zrobiono, kto to robił i czy zamierzają pracować w swoim mieście, czy może Złoczewie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawi mnie to CBŚ...Gdyby ktoś zapomniał:
    "Działania podejmowane przez CBŚ mają na celu zwalczanie przestępczości zorganizowanej o charakterze transgranicznym, kryminalnym, narkotykowym i ekonomicznym oraz związanym z aktami terrorystycznymi."
    Z ich www.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to jest możliwe że około 100 ludzi pracuje w magistracie i nikt z nich nie potrafi napisać wniosku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet chyba więcej niż 100 bo etaty swoje a życie swoje ;) Na paoierze może być 101 etatów a w rzeczywistości ludzi pracuje więcej. O ile dobrze pamiętam, coś koło 110 ostatnio było. Należy też chyba dodać ludzi z MDK skoro promocja jest w domu kultury.
      Załóżmy jednak, że nie każdy urzędnik musi (chociaż powinien) trochę orientować się w unijnych - zostaje nam promocja, inwestycje lub kawałek technicznego. Lekko licząc CO NAJMNIEJ KILKANAŚCIE osób powinno jako tako sklecić wniosek żeby przeszedł dalej i uzyskał dofinansowanie. Będąc jeszcze bardziej litościwy - KILKA osób... Skoro tak się nie dzieje to albo urzędnikom się nie chce albo ktoś im zabrania żeby zarobiła zewnętrzna firma. Przykład zresztą idzie z góry. Jeśli szefowie nie wpływają na pracowników i nie żądają kreatywnej pracy a pracownicy są uwikłani w wojenki międzybiurowe i skupiają się na wygryzaniu innych to...mamy obraz nędzy i rozpaczy.

      Usuń