wtorek, 14 stycznia 2014

Alfabet zduńskowolski cz. 2

L jak lans. Na tym polu nasi lokalni politycy mogą się pochwalić niebywałymi osiągnięciami. Lans zwykle przejawia się w konferencjach i udziale w rozmaitych akcjach społecznych, mówiąc krótko, polega na podłączeniu się lub podwieszeniu, jak mawiał nieoceniony "anioł stróż" bloku przy ulicy Alternatywy 4. Im bliżej wyborów tym większe zagęszczenie na portalach i w mediach. Lanserzy szukają każdej okazji aby się podlizać wyborcom, jeden obieca kolejny szklany dom, inny przedszkole.

Ł jak Łódź. Duże miasto, niejako po sąsiedzku. Miejsce pracy wielu Zduńskowolan i Zduńskowolanek. Wspominam aby pamiętać, że pewne rozwiązania możemy kopiować właśnie od nich. 

M jak miasto, "to" miasto, używając języka światłych mieszkańców naszego wspólnego Heimatu, eee, ojczyzny lokalnej. Miasto może być małe, duże, brzydkie i piękne. Nasze jest smutne i przygaszone, przytłoczone i prześladowane przez rzeźników drzew. Jednocześnie ma duży potencjał. Wystarczy żeby niektórzy przestali być mieszkańcami aby rozkwitło ;)
M to również media. Dzielą się na prawie niezależne, niezależne, udawane i organy propagit. Do mediów zaliczyć trzeba i blogi, które często o klasę albo dwie przerastają wypociny "zawodowców."

N jak nie, nie, nie pan Niedźwiecki. Cóż można napisać o obecnym (jeszcze i oby dalej nie) prezydencie? Człowiek-pływak, dobrze podczepiony (za jaką cenę skoro bidula osiwiał i zmarszczyła mu się minka?), nie przerabiający się ani nie reprezentujący niczego specjalnego poza arsenałem sztuczek ze szkoleń socjotechnicznych. Ludzie złośliwi, ci niedobrzy mieszkańcy zwracają uwagę na pewne braki w charakterze i nieprzygotowanie oraz lenistwo intelektualne - sugerują opcję BMW- bierny, mierny ale wierny. Wierząc w ludzi, szczerze żałuję pana prezydenta chociaż on pewnie nas nie. Czym oczarował mieszkańców, że dali się tak haniebnie nabrać na odpadki z pańskiego stołu? Nie wiem, ale jedno jest pewne. Czas na zmiany i 3xNIE temu panu.
N to także niemoc, postawa właściwa tzw. zduńskowolskiej opozycji.

O jak okoliczności przyrody. W tak pięknych okolicznościach przyrody konferencje mają większy sens. Jedni lubują się w głównych ulicach miasta, przeprowadzając ankiety, inni na bazie dawnego "zdjęcia z Wałęsą", wybierają okolice magistratu, sugerując swoje aspiracje. W wersji skrajnej niektórzy popadają w infantylizm i chcą cofnąć się do wieku pacholęcego, z mozołem dźwigając tornistry szkolne. Co partia czy stowarzyszenie ludzi ZGZG - zawsze godnych, zawsze gotowych (aby przejąć stołki), takie obyczaje.
O to i opary absurdu czyli wiele decyzji podejmowanych w magistracie oraz dyskusje na sesjach rady miasta.

P jak partyjni inaczej czyli bezpartyjni :) W propagandzie jednego z tworów zaśmiecających nasze miasto i przestrzeń publiczną, bezpartyjni stanowią element raju utraconego, nieba na ziemi, elitę elit i krem z kremów tudzież wodę z mózgu. Partyjni inaczej czyli w danym momencie bezpartyjni są idealni jak obietnice polityków. Partyjni inaczej mogą być bezpartyjnymi tylko z namaszczenia senatora (uwaga! uwaga! na kolana!) VII kadencji.
P to także Prokrastynator czyli człowiek-orkiestra, bynajmniej nie czerwona. Bez dwóch zdań, jedna z ciekawszych (także intelektualnie) osobowości czy tworów. Zabawa w odkodowanie tożsamości trwa nadal. Jedni obstawiają dwóch polityków, co kiedyś byli znani w mieście, inni stawiają na trio z dziennikarzem w roli redaktora. Lans na Prokrastynatora zapewne będzie narastał i różnoracy mitomani będą próbować zbijać na tym polityczny kapitał.

R jak Robert. I wszystko jasne :) Niedoszły kandydat na prezydenta, doskonale odnajdujący się w sytuacjach podbramkowych. Mający duże poczucie humoru i wierzący w Zduńskowolan, a my wierzymy, że niedługo będzie co najmniej wojewodą.

S i Ś jak seks, świństwo i śmiech. Miałem rozwinąć ale już nie mam pomysłu.

T jak teczka. Nieodłączny argument wyborczy. Jak wróble ćwierkają, w tegorocznych wyborach samorządowych uruchomione zostaną co najmniej dwie teczki (a nawet przodkowie), po przeciwstawnych stronach konfilktu, czyli zabawy miasto-powiat ciąg dalszy...

U jak uraz. Obserwując lokalną scenę polityczną psycholog czy psychiatra namierzyliby sporo jednostek chorobowych, od zwykłych fiksacji po fiksacje z poplątaniem i zapętlenia na tle wrogów politycznych. Kompleksy również miałyby rację bytu. Co jest kompleksem kogo? Kompleksem niedoszłych prezydentów są (wcale, że nie prezydenci) lecz niedoszli sojusznicy. Kompleksem kandydatów są braki hołdów ze strony pracowników a kompleksem prezydenta jest koszmar, w którym zegarek staje, samochód kołuje a włosy wypadają do końca.

W jak wybory. Czas cudów, wzajemnego miłowania się i uścisków. Czas haków, kontr i wyciągania brudów. Czas stracony bo i tak wiadomo, że 99% kandydatów na rozmaite stolce ściemnia i kręci. Lepiej iść na ryby i zagłosować na...ale o tym już kiedy indziej.

Z jak zmiana. Pamiętajcie, wrzoda trzeba przeciąć, nie hodować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz