Każdy zawód ma swoje tajemnice, o wielu z nich pisał Andrzej Pilipiuk w różnych opowiadaniach. Taksówkarze przewożący duchy, kamieniarze przechowujący mikstury zmiękczające materiał do nagrobków, szewcy z magicznym kopytem, żołnierze z kurtką, której się kule nie imają czy bimbrownicy wyrabiający alkohol z dziwnych półproduktów :)
Urzędnicy nie mogą być gorsi i również posiadają mroczne sekrety zawodu. Wśród kilku mi znanych usłyszanych z ust mieszkańców Zduńskiej Woli mogę wymienić legendę o duchu partyjniaka zamkniętego w "loszkach" pod urzędem miasta, nieśmiertelnej pieczątce, która zawsze wybija daty klęsk narodowych i...daty śmierci prezydentów miasta czy o ulotkach z wydarzeniami, których po prostu nie ma w naszej historii. Ale przecież mogły się zdarzyć.
Nawet jeśli weźmiemy "miejskie legendy" za przejaw czasów i kultury są ciekawym przyczynkiem do badań etnograficznych, kto wie może nawet psychologicznych? Niestety nie spotkałem się ze znikającymi ulotkami ale duch "partyjniaka" ponoć nadal straszy w magistracie.
Można się jedynie domyślać, czy szepce: "Piotrze, Piotrze, cóżeś ty uczynił z grodem Złotnickich"? Czy tylko puka od strony urzędu stanu cywilnego do gabinetu lokalnego "dostojnika." Obecnie nam niemiłościwie panujący prezydent robił kiedyś remont w swoim gabinecie, jest historykiem z wykształcenia, może Wam opowie co znalazł? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz