środa, 25 września 2013

Najbardziej kuriozalna spółka w mieście

Na pytanie, do czego potrzebna są spółki miejskie, odpowiedź wydaje się jasna, niczym szczerbaty uśmiech władzy: do lokowania swojaków lub "przyklepywania" koalicji miejscami pracy dla radnych, ich rodzin i krewnych królika. Niektóre spółki przynoszą nawet zyski (a co!) a inne straty. Oznacza to rzecz jasna, że my podatnicy dokładamy się do interesu aby aktualnie rządzący prezydent i jego ekipa (klika, sfora, grupa, wybrać odpowiednie określenie) jako tako funkcjonował budżetowo.

Wiadomo, jak wszędzie, w spółkach nie pracują tylko "nasadzeni" ale zwykli, uczciwi ludzie ciężko harujący na kawałek chleba. Tak jest wszędzie. Nasuwa się dodatkowa refleksja, że nikt tak nie zadba o nauczycieli jak inny belfer. Dzieci mniej a nauczycieli jakoś nie ubywa. Prawdziwy fenomen :) I za każdym razem przekonuje się nas o potrzebie istnienia takiej a nie innej liczby uczących. Wszystko w trosce o nas i nasze dzieci. Belfry są altruistami i wcale nie myślą o własnych kieszonkach, bynajmniej. Oni są ponad tak niskie motywacje! 

Wracając do spółek:
http://www.nasze.fm/news,13709 najbardziej bezsensownym tworem z punktu widzenia ekonomii jest MOSiR "Relaks". Sądzę, że wiceprezydent Brodzki mógłby (gdyby zechciał) więcej opowiedzieć o kulisach powstania tego żenującego tworu. Przypominam jego rolę bo za parę miesięcy zapewne znajdzie się w opozycji albo nawet już jest tylko jeszcze sam nie wie ;-) Możliwe, że ma to już gdzieś i faktycznie pracuje żwawo aby zostać starostą. Kto to wie?
Od momentu powstania spółki wszyscy narzekają, że trzeba do niej dopłacać wkładając i wkładając a przychody są kroplą w morzu potrzeb i "wszystko w rękach Boga", tzn. sił natury. Gdyby natura dopisała byłyby ogromne wpływy z biletów w lecie i zimą. Trudno stwierdzić, jaki miałby być stan idealny...
Niedawno MOSiR obchodził jubileusz, oby dożył i stu lat ale w lepszej kondycji i innej formie organizacyjnej.





3 komentarze:

  1. Informacja, że Brodzki miałby być następnym starostą, bo podobno ma takie aspiracje, jest raczej niepokojąca. Nikt mi nie wmówi, że człowiek który co chwilę zmienia zdanie i jest się w stanie obściskiwać z największym wrogiem, będzie dobrym starostą. Ktoś, kto choćby raz rozmawiał z Panem Brodzkim troszkę dłużej niż 5 minut wie, że on się po prostu nie nadaje do tego stanowiska, tak jak nie jest dobrym wiceprezydentem, po raz kolejny. Wcale nie chodzi mi o to, że Rychlik jest taki, czy inny, bo też jak każdy ma swoje wady. Po prostu powiat zasługuje na kogoś, żeby nikogo nie urazić, bardziej wartościowego.
    Na co szczerze liczę.

    OdpowiedzUsuń
  2. W zasadzie Brodzki jest już skończony jako polityk i nie zdziwiłbym się gdyby faktycznie doszło do takiego porozumienia "ja w powiecie, ty w mieście." Czy się nadaje? Nie. Ale przecież nie ma to znaczenia. Liczą się opowiadane bajki kampanijno-lansowo-konferencyjne. Zduńska Wola nie ma szczęścia do wiceprezydentów, co jeden to lepszy "fachowiec."

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawno już jest po Brodzkim a w ewentualną posadę starosty dla niego wierzy już tylko jedna osoba w mieście tzn.on sam

    OdpowiedzUsuń