W różnych dyskusjach imieninowych powtarzają się trzy motywy: lokalna polityka, praca a raczej jej brak oraz poziom przygotowania kadry nauczycielskiej. O polityce piszę cały czas o bezrobociu można do znudzenia, szczególnie, że nasi wybrańcy nie błyszczą intelektem na polu zdobywania nowych inwestorów i tworzenia klimatu oraz miejsc pracy. O nauczycielach do tej pory wypowiadałem się na marginesie naboru na stanowisko dyrektora biura edukacji, wspominając losy innych nauczycieli "rzuconych" na odcinek urzędniczy (powroty do szkół).
Znajoma stwierdziła, że winien jest brak etosu inteligenckiego wśród nauczycieli i zerowy wysiłek pedagogiczny (z drobnymi wyjątkami rzecz jasna). Nauczycielom się nie chce, spychają obowiązki wychowawcze na zaganianych rodziców a rodzice klną jak szewcy słuchając bajek nauczycieli. I w ten sposób mamy zamknięty krąg...czego? Obustronnego braku zaangażowania, braku czasu, chęci. Ze wskazaniem na nauczycieli, którzy mają ciężką pracę, stresującą i nikt jej nie docenia, takie przynajmniej jest wytłumaczenie własnej bierności.
A któż z nas nie ma ciężkiej i stresującej pracy? Wszędzie są redukcje a czy ktoś słyszał o redukcjach w oświacie lokalnej? Ponoć maleje liczba uczniów, nie maleje liczba nauczycieli. Czy faktycznie wszyscy są potrzebni? A z drugiej strony brakuje przedszkoli i punktów, gdzie można zostawić dzieci. Gdyby ktoś zapomniał, zaraz dostanie wstawkę, że to wszystko dzieje się dla naszego dobra i dobra milusińskich. Klituś bajduś.
Jako wzór dla nauczycieli podam zachowanie nauczycieli sprzed lat. Informacje zaczerpnąłem z książki "Zarys dziejów szkolnictwa w Zduńskiej Woli" w opracowaniu Adama Wojakowskiego z 2008 roku ze strony 35:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz