Proces wyłaniania kandydatów na prezydenta miasta jest często złożony. Nie zawsze wynika z prostych zależności partyjnych czy lokalno-miejskich. W wielu przypadkach proces wyłaniania kandydatów na prezydenta zaczyna się podczas mniej i bardziej formalnych spotkań lokalnych przedsiębiorców. Nie mylić ze "znanym zduńskowolskim przedsiębiorcą." Informacje tego typu, o ile kiedykolwiek ujrzą światło dzienne, są niezwykle skąpe i często ocierają się o zwykłe plotki.
Wiadomo, kampania wymaga pieniędzy. I organizacyjnego wsparcia, którego najlepiej udzielą partie polityczne bądź inne byty.
Piszę o tym dlatego, że jeśli lokalni przedsiębiorcy w określonym stopniu postawili na obecnego prezydenta to niespecjalnie im "interes" wyszedł. Pomijam rzecz jasna, sprawy z pogranicza "szkła i betonu", które można zaobserwować na Placu Wolności.
Drodzy moi, lokalni przedsiębiorcy, przemyślcie kilka kwestii.
1) Sprowadzanie nowych inwestorów może być szkodliwe dla was, ponieważ podbija pensje i obniża ceny ale efektem końcowym (jeśli inwestor jest dobrze dobrany) jest większy ruch na lokalnym rynku.
2) Mieszkańcy, którzy mają pracę i nie uciekają do innych miast i za granicę kupują w mieście, chcą inwestować w mieście, chcą żyć, bawić się, jeść i pić w mieście. O ile markety nie są dobrym inwestorem ponieważ drenują lokalny rynek i go zabijają w ciągu paru lat a kapitał wypływa o tyle małe sklepy, sklepiki, ryneczki, bary, pizzerie, restauracje są krwią z krwi i kością zduńskowolskiego krajobrazu. Korzystamy na tym wszyscy.
3) Zadowoleni mieszkańcy sprowadzą nowych mieszkańców, rozmnożą się, będą wpływać na rozpoznawalność marki miasta, w końcu, sprowadzą turystów, mniej czy bardziej przypadkowych. To nakręca kulturę, sport, rozrywkę i...przedsiębiorczość.
4) Finalnie, długoplanowo i ostatecznie, beneficjentami (takie ładne słowo) jesteście i Wy i My, jesteśmy wszyscy, mieszkańcy Zduńskiej Woli.
A co dzieje się teraz? Nie ma pracy, nie ma kasy, jest beznadzieja i bezrobocie, bezruch i bida. Wzrasta niechęć do miasta, władz i samych siebie. W powietrzu unosi się duch klęski, gniewu i marazmu. Firmy są zwijane, przenoszone, nie ma inwestorów. Są odstraszani. Ludzie wyjeżdżają na dobre, do innych miast, za granicę. Co więcej, po pewnym czasie ściągają do siebie rodziny. Kto zostaje? Lokalne koterie doskonale uplasowane ale już niedługo ci ludzie również przejdą na emerytury i zasilą grono już widocznych emerytów miejskich oraz...bezrobotnych. Niestety, taka tendencja jest widoczna w całym kraju.
Ocknijcie się i nie dajcie zarżnąć miasta. Wiem, podobnie jak politycy możecie się wynieść ale czy na pewno wszyscy? :) Nie dając młodym pracy sami prosicie się o to, że oni wypną się na was później.
Nie idźcie tą drogą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz